PARTNERZY PaSO


Copernicus Foundation

Oficjalny Sponsor Medialny












Grazyna Sygitowicz
o Agnieszce Osieckiej


W marcu minęła kolejna  rocznica śmierci Agnieszki Osieckiej.
 
Czasami czuję nieodpartą potrzebę rozmowy o niej... To miło, że słuchacze nadal kojarzą moje programy radiowe z jej osobą. Jak dla wielu z nas, była w moim życiu ważną postacią. Dlatego byłam mile zaskoczona, kiedy otrzymałam kilka maili z prośbą
o przypomnienie wizerunku artystki w związku z nadchodzącą rocznicą jej śmierci .

Pomimo, że mój wywiad - rzeka prezentowałam kilkakrotnie na antenie polonijnego radia,  w dalszym ciągu domagają się państwo jego powtórzenia. No cóż, może tu, w środowisku polonijno-chicagowskim będę kojarzona z imieniem Agnieszki Osieckiej. To dla mnie zaszczyt. W jednym ze swoich felietonów Agata Passent pisała, że teraz wielu ludzi powołuje się na zażyłą przyjażń z jej matką, mimo, że wielokrotnie  znajomości te były powierzchowne i nie miały osobistego charakteru. Jak było w moim przypadku?


Agnieszka Osiecka


Grazyna Sigitowicz

Pierwszy raz spotkałam Agnieszkę, kiedy pojawiła się w Sigmie, klubie  studenckim Uniwersytetu Warszawskiego na Krakowskim Przed- -mieściu. Był przełom 79/ 80 roku. Prezentowaliśmy tam w tym czasie wraz ze studentami Szkoły Aktorkiej i Wydziału Dziennikarstwa Kabaret pt.“Szopka Wielkopostna”. Agnieszka przyszła tam, bo jako autorka tekstów w Hybrydach i STS-ie śledziła nowości na kabaretowym, studenckim rynku. No więc, pojawiła się w podziemiach klubu Sigma i prezentowała tomiki swoich najnowszych wierszy. Tego wieczoru nagrałam jej pierwszą opowieść. Mam to nagranie zresztą do dziś. Podczas tego spotkania próbowano ją namówić na wynurzenia na temat feminizmu. Podkreślała, że feminizm w naszym kraju nie ma najmniejszego sensu, bowiem nigdzie nie szanuje się tak kobiety jak właśnie w Polsce, całując w rękę
i pijąc zdrowie dam.


Agnieszka Osiecka

Następne moje zetknięcie się z Agnieszką miało miejsce na przeglądzie historii powojennego kabaretu, gdzie moja grupa studencka prezentowała obok Hybryd, STS-u i paru sław estrady,  jak Alina Janowska czy Jerema Stempowski, swój „najmłodszy“ program kabaretowy. To było wielkie przedsięwzięcie artystyczne, a dla nas ogromne przeżycie. Wszystko odbywało się jesienią, tuż przed stanem wojennym. Po trzech miesiącach estradowego maratonu spotkałam Agnieszkę w Klubie Dziennikarza, na wielkim przyjęciu. Obserwowała naszą grupę krzykliwa, pełna energii, gotową do zmiany świata. Żałuję, że wtedy nie potrafiłam lepiej słuchać i przyglądać się, tak jak ona. Mówiliśmy trochę o polityce. Agnieszka nigdy nie kryła się ze swoimi poglądami.

Kolejne moje spotkanie z Agnieszką odbyło się na Myśliwieckiej, podczas nagrania piosenek w wykonaniu Magdy Umer.  Z tym też wiąże się zabawny epizod, bowiem Agnieszka w tym czasie napisała tekst dla Magdy Umer pt. “Upij się ze mna na wesoło”, a ponieważ Magdy telefon był w tym czasie na podsłuchu, UB próbowała złapać pewne osoby na nadużywaniu alkoholu. Jak sie pozniej okazalo, epizod zamienil sie w długa i wcale niezabawna historie.

A potem był Wrocław. Festiwal Piosenki Aktorskiej, obiad w hotelu Wroclaw z Zuzią Lapicką, Krystyną Jandą, Magdą Umer, która pierwszy raz tak naprawdę ze mną odkryła stolicę Dolnego Śląska, no i oczywiście z Agnieszką Osiecką. Podczas tego spotkania Agnieszka niewiele mówiła.

Wyjechałam do Chicago, na jakiś czas straciłam kontakt z Agnieszką. Podczas jednej z moich wizyt w Warszawie zaproponowałam jej spotkanie. Umówiłyśmy się w jakiejś kawiarni na Placu Trzech Krzyży. Agnieszka trzymała w rękach torbę plastikową pełną używanych butów. Chciała je oddać jakiejś fundacji na rzecz dzieci z byłej Jugosławii. To cała Agnieszka.
Nie mogłam nagrać z nią rozmowy w kawiarni, bo był za duży hałas, więc pojechałyśmy do domu moich rodziców. Wtedy właśnie zrealizowałyśmy wywiad- rzekę, który potem zatytułowałam “Moje Spotkania z Agnieszką Osiecką” i emitowałam w każdym moim programie. Umówiłyśmy się wówczas, że jeżeli Agnieszka przyjedzie odwiedzić córkę w Bostonie, to wpadnie do Chicago na spotkanie autorskie. I tak się stało.

Odebrałam ją z lotniska. Ubrana była w czerwony sweter z wystawionym białym kołnierzykiem. Włosy miała jak zawsze sciągnięte do tyłu. Niewielki bagaż i płaszcz, tak zwaną jesionkę. Była taka jak z lat sześdziesiątych, taka trochę z filmu ze Zbyszkiem Cybulskim i taka z “Okularników”. Była legendą polskiej estrady, a pozostała sobą - prawdziwą, autentyczną, niezakłamaną. Poprosiła mnie, bym koniecznie zabrała ją do Art Institute no i chciała zjeść chicagowską pizzę, bo tak jej zasugerowala córka Agata.


W Art Institute, stojąc w kolejce, powiedziała: “Wiesz, można się tak z kimś od razu zaprzyjaźnić, nawet jeżeli ta przyjaźń nie trwa długo, ale tak od pierwszego momentu czujesz, że ktoś jest dla Ciebie bliskim przyjacielem... nawet, jeżeli masz z nim rzadki , krótki kontakt, ale jest dalej bliski.” Te trzy dni jej wizyty pozostaną dla mnie niezapomiane.

Próbowałam jej pokazać moje Chicago. Zaprzyjazniła się z moimi przyjaciółmi i, jak sądzę, poznała trochę inną polonię, niż ta, którą pokazują polskie media. Z Krzyskiem Wawerem opowiadaliśmy jej o Downtown, pokazałam jej moje sekretne miejsca - kosmopolityczne, piękne, moje Chicago, które kocham. I byla zachwycona. Zaskoczyła mnie jednak, kiedy kazała się zawieść na Jackowo. Powiedziała “ Wy macie tu świetnie w tym Chicago, bo sklepy, księgarnie to takie miękkie lądowanie z Polski, bo tak łatwiej z daleka od kraju.” Musiałam kupić baterie, weszłyśmy do jakiegoś niewielkiego sklepu. Zobaczyłam tam mało gustowny zegarek. Powiedziałam „popatrz jaki sliczny“ „no sliczny’ odpowiedziała Agnieszka z uśmiechem. Nie wiem jak to się stało wyszłyśmy ze sklepu i podarowała mi ten sam „gustowny“ zegarek w „gustownym“ pudełeczku. Wszystko było dla niej egzotyczne na Jackowie. Zachwycona była restauracją „Orbit“, wnetrzami /już nie istniejacej/ Sali Królewskiej. Powiedziała“To taki przedwojenny styl“. Bardzo smakowały jej tam kołduny. Podczas naszego spaceru z jednej  polskiej kwiaciarni na Milwaukee, wybiegla kobieta i wręczyła Agnieszce piękny bukiet kwiatów

Samo spotkanie z Agnieszką poprowadziłam w formie konferencji prasowej. Pytania zadawali polonijni dziennikarze. Spotkanie trwało prawie trzy godziny. Agnieszka była
w niebywałej formie. Mówiła o sobie, o swojej drodze do sukcesu, o postaciach,
z którymi była związana. Agnieszka byla urodzoną gawędziarką i mistrzynią anegdoty. Jak sama mówiła o sobie „omijała kolce“. Nigdy też nie angażowała się w politykę. Jedyny, jak sadzę jej tekst polityczny, to „Pijmy wino za kolegów“. To jakby jej rozliczenie z komunistyczną przeszłością i zgrozą stanu wojennego. Mowiła: „tak suchą stopą udało mi się przejść przez te burzliwe polityczne czasy“.To byl okres, kiedy polityka byla w naszym polskim życiu wszechobecna. Jeden z ówczesnych polonijnych dziennikarzy zarzucił jej prokomunistyczne sympatie.
Agnieszka bardzo spokojnie i dowcipnie wybroniła się z tego zarzutu. Po latach okazało się, ten sam dziennikarz znalazł się na liście współpracujących z SB.
Po spotkaniu Agnieszka rozmawiała z ludźmi jeszcze przez następną godzinę. To były niezapomniane chwile, o których mówiło się na tak zawanym ”mieście”.



Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie Ewa Staniszewska, aktorka współpracująca z Teatrem Piosenki przy Paderewski Symphony Orchestra, i zapytała, czy nie zachciałabym przygotować i poprowadzić przedstawienia poświęconego Agnieszce Osieckiej. Potrzebowałam trochę czasu do namysłu. O Agnieszce? Tej, która jest bardziej żywa teraz po śmierci niż za życia. Jak prosto jest zrobić opowieść o piosenkach Agnieszki, które się i tak same obronią, cokolwiek zrobimy, gdyż są unikalne. Ile już takich programów powstało?
Ale przecież po tylu latach nadal czuję, że Agnieszka jest bardzo ważną postacią w moim żciu.  Jeszcze ciągle nie wygasła we mnie ta wewnętrzna potrzeba, przypominania o Agnieszce, takiej jaką pamiętam i jaką chcę pamietać.
Zgodziłam się na te propozycję i tak 24-go kwietnia będę mogła Państwu ponownie przybliżyć  postać Agnieszki, chociaż już tylko ze wspomnień. Ale przecież umierają tylko ci, którzy zostają zapomniani. Ci, którzy w naszej pamięci są nadal obecni, tylko odeszli, są z nami i przy nas tylko w innej postaci.


opyrights by Paderewski Symphony Orchestra. All Rights Reserved. Designed by Sezam Partner